Przez zasłonę czasu przedziera się komunikat z przyszłości. Łagodny, uprzejmy głos mówi o tym, co czeka ludzkość za wiele milionów lat: o ewolucyjnych przemianach i nieuniknionej katastrofie. Proroczym słowom towarzyszą apokaliptyczne wizje. Widzimy kolejne monumenty o fantastycznych kształtach, które wznoszą się pośród przepastnego pustkowia, najwyraźniej porzucone przez swoich budowniczych. Pośmiertny reżyserski debiut kompozytora Jóhanna Jóhannssona jest awangardowym widowiskiem science fiction, budzącym skojarzenia z klasycznym Filarem Chrisa Markera. To ambitne dzieło stanowi splot sprzeczności: odznacza się zarazem rozbuchaniem i ascezą, zawiera majestatyczne obrazy, ale przy tym odwołuje się do wyobraźni odbiorców. Paradoksalny wydaje się również jego wydźwięk, w którym ponury fatalizm idzie w parze z żarliwą afirmacją wszystkiego, co przynosi los.
Urodził się w 1969 roku w Reykjavíku, odszedł w 2018 w Berlinie. Był muzykiem, najszerzej znanym ze ścieżek dźwiękowych do filmów. Chętnie współpracował z Denisem Villeneuve'em, dla którego skomponował muzykę do Labiryntu, Sicario i Nowego początku. Został nominowany do Oscara za soundtracki Sicario i Teorii wszystkiego, za ten drugi zdobył Złoty Glob. Jego reżyserski dorobek obejmuje dwa tytuły: Ostatnich i pierwszych ludzi oraz wcześniejszy o kilka lat krótkometrażowy dokument End of Summer.