Ale kino+ to wieloletni partner Nowych Horyzontów, z którym mamy przyjemność współtworzyć wyjątkową, festiwalową sekcję. W tym roku ponownie zapraszamy na pokazy wielkich przebojów, które podbiły serca widzów na najważniejszych festiwalach na świecie. W programie sekcji Ale kino+ znalazło się 8 tytułów: Albatros, reż. Xavier Beauvois; Co widzimy, patrząc w niebo?, reż. Aleksandre Koberidze; Czynniki ludzkie, reż. Ronny Trocker; Enfant Terrible, reż. Oskar Roehler; Limbo, reż. Ben Sharrock; Siedlisko w górach Fuchun, reż. Xiaogang Gu; Souad, reż. Ayten Amin oraz Truflarze, reż. Michael Dweck, Gregory Kershaw.
Pełny program 21. Nowych Horyzontów ogłosimy 3 sierpnia. Dzień później rozpocznie się sprzedaż biletów na pokazy stacjonarne, a 5 sierpnia – sprzedaż dostępów online. Tegoroczna odsłona festiwalu będzie miała formę hybrydową: od 12 do 22 sierpnia zapraszamy na pokazy we wrocławskich kinach, a o tydzień dłużej, do 29 sierpnia, także na seanse online.
W Młodym poruczniku (2005) Xavier Beauvois sportretował nieopierzonego policjanta z prowincji, rozpoczynającego służbę w Paryżu. W Albatrosie (2021) reżyser opowiada historię doświadczonego funkcjonariusza Laurenta, który żyje z ukochaną Marie i córką Poulette w małej, nadmorskiej miejscowości w Normandii. Bohater Beauvoisa wydaje się nieskazitelny: sumiennie wykonuje swoje obowiązki, cieszy się autorytetem współpracowników i mieszkańców mieściny, spełnia się w roli ojca i narzeczonego (po 10 latach oświadczył się partnerce). Nieoczekiwana tragedia z udziałem znajomego rolnika, ściągnie jednak na życie Laurenta burzowe chmury. Autor posługuje się formułą chrześcijańskiej z ducha przypowieści, by podjąć refleksję na temat kryzysu egzystencjalnego i moralnego, zderzenia jednostki – wystawionej na próbę męskości – ze spolaryzowaną społecznością. Skupiona twarz Jérémiego Reniera, wybitnego belgijskiego aktora znanego z filmów braci Dardenne i Françoisa Ozona, skrywa wewnętrzne konflikty protagonisty. Na drugim planie, oprócz surowego piękna normandzkiego wybrzeża, przebija trudna sytuacja lokalnych rolników, zmuszonych, by dostosować się do wygórowanych norm Unii Europejskiej. (autor opisu: Wojciech Tutaj)
Lato, piękne, prastare gruzińskie miasto Kutaisi. Na Lisę i Giorgiego, parę u progu miłości, spada klątwa – we śnie przechodzą tajemniczą przemianę i następnego dnia widzą w lustrze obcą, nie swoją twarz. Gdy przychodzą na umówione spotkanie, nie mogą się rozpoznać. Los jednak chce, by pozostali blisko siebie. Słońce rozświetla ulice, zbliżają się mistrzostwa świata w piłce nożnej, biegają dzieci, uliczne psy wędrują do ulubionych knajpek, szeleszczą liście bujnych drzew, szumi spieniona rzeka. Choć Co widzimy, patrząc w niebo? wydaje się zbliżać do konwencji realizmu magicznego, ostatecznie wymyka się prostym klasyfikacjom. To pełna rozmachu, ale i czułości, kontemplacja tego, co składa się na konkretną, powszednią, pulsującą życiem rzeczywistość. Reżyser meandruje, uwalnia narrację, odpływa w dygresje, by wrócić do głównego wątku. Skupia się nie tyle na zdarzeniach, ile na ich obrazach, zawsze wizualnie hipnotyzujących. To film-bajka, ale też hołd złożony „filmowości”. (autorka opisu: Karolina Kosińska)
Jan i Nina szukają ucieczki od wyczerpującej pracy w agencji reklamowej. Z dwójką dzieci jadą na wybrzeże do letniej rezydencji. Sielanka nie trwa jednak długo: włamanie do posiadłości, choć nie przynosi szkód, nie tylko narusza mir domowy, lecz przede wszystkim obnaża kruchość więzi łączących bohaterów. Próba zrozumienia, co rzeczywiście stało się feralnego dnia, sprawia, że pryska iluzja rodzinnej stabilności. Pokazując zdarzenia z kilku punktów widzenia, Ronny Trocker nie odsłania od razu wszystkich kart. Łączy elementy thrillera w stylu home invasion z familijną psychodramą, unikając przy tym banalnych rozwiązań kina gatunkowego. Jego film jest raczej refleksją – choć trzymającą w napięciu jak kryminał – na temat prawdy, zaufania i percepcji rzeczywistości. Chciałem dowiedzieć się, jak łatwy do zmanipulowania stał się nasz prywatny punkt widzenia. I jak ten olbrzymi przepływ informacji, na jaki jesteśmy wystawiani każdego dnia, zmienia sposób komunikacji w prywatnych relacjach – mówił reżyser w wywiadzie dla Cineuropa. (autor opisu: Jakub Demiańczuk)
Niemcy Zachodnie, 1967 rok. Rainer Werner Fassbinder ma 22 lata, jest buńczuczny, wulgarny i właśnie przebojem wchodzi w świat monachijskiego teatru. Tu – ale także w knajpach, po których namiętnie się szlaja – poznaje współpracowników, z którymi stworzy artystyczną komunę i nakręci debiutancki film Miłość jest zimniejsza niż śmierć. W biografii legendarnego niemieckiego reżysera zobaczymy również kulisy powstawania takich klasyków, jak Strach zżerać duszę czy Querelle, przede wszystkim jednak jego życie prywatne. Enfant Terrible koncentruje się bowiem na tyle ekscytującym, co destrukcyjnym stylu życia Fassbindera: jego uzależnieniu od narkotyków i alkoholu, zatracaniu się w pracy i w skomplikowanych relacjach. Szczególnie tych homoseksualnych – z Arminem Maierem czy El Hedim Ben Salemem – które skończyły się tragicznie. Film Oskara Roehlera (Nietykalna, Cząstki elementarne) znalazł się w programie zeszłorocznego festiwalu w Cannes, który z powodu pandemii się nie odbył. Ostatecznie został premierowo pokazany na FilmFest Hamburg. (autor opisu: Adam Kruk)
Tytułowe Limbo doskonale odzwierciedla stan, w jakim znalazł się zarówno główny bohater, Omar, jak i świat wokół niego. Młody Syryjczyk, wraz z grupą innych imigrantów, utknął na niewielkiej, szkockiej wysepce, czekając na przyznanie azylu. Dni się dłużą, urzędnicy wciąż odwlekają sprawę, a jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym jest niewielka budka telefoniczna. Lokalna społeczność również zdaje się być pogrążona w dziwnej apatii, niczym postaci wyjęte z dzieł Samuela Becketta. Ben Sharrock nie tworzy jednak kolejnej historii w duchu Kena Loacha – autorowi Limbo znacznie bliżej jest do Roya Anderssona czy Akiego Kaurismakiego. Zamiast publicystycznej historii o trudach imigranckiego życia, brytyjski reżyser proponuje słodko-gorzką opowieść pełną melancholijnej czułości i poczucia humoru, któremu pobłogosławiłaby grupa Monty Pythona. Limbo było przebojem ubiegłorocznej selekcji Cannes oraz najważniejszych światowych festiwali. (autor opisu: Stanisław Abramik)
Wyjątkowy rok z życia rodziny Yu. Czterej bracia spotykają się na uroczystości z okazji siedemdziesiątych urodzin swojej chorej matki. Każdy z nich wybrał inną drogę, każdy ma inne zmartwienia, radości i nadzieje. Zainspirowany osobistymi przeżyciami chiński reżyser, podobnie jak niegdyś Jia Zhang-ke w Martwej naturze, w medytacyjnym tempie przygląda się powolnym, ale nieuniknionym zmianom – pór roku, miejskich krajobrazów i ludzi, którzy muszą się zaadaptować do wyłaniających się na ich oczach nowych Chin. Siedlisko… jest jak słynny XIV-wieczny obraz, od którego twórca zapożyczył tytuł. Z jednej strony imponuje malarskim rozmachem i wszechogarniającym spojrzeniem, a z drugiej dba o szczegół. W długich ujęciach, płynących spokojnie niczym barka po rzece Fuchun, rysuje pełen niuansów pejzaż społeczny i emocjonalny. Młodemu reżyserowi Gu Xiaogangowi nie można odmówić odwagi. Film realizował początkowo z własnych środków, a zdjęcia z nieprofesjonalnymi aktorami trwały dwa lata. Nie skończył przy tym żadnej szkoły filmowej. To ryzyko docenili selekcjonerzy festiwali – Siedlisko… dostało się do prestiżowej sekcji Tydzień Krytyki na MFF w Cannes. (autor opisu: Mariusz Mikliński)
19-letnia Souad usilnie zabiega o uwagę. Nie tylko w mediach społecznościowych, ale i zagadując nieznajomych, którym opowiada o swoim narzeczonym Ahmedzie i ich związku na odległość. On mieszka w Aleksandrii (choć czasem twierdzi, że jest w wojsku w Synaju), ona z rodzicami w Zagazig, niewielkim miasteczku w delcie Nilu. Widzimy, że konfabuluje, bo historie mocno się od siebie różnią – tak jak jej wirtualny wizerunek od tego, jaki zna jej religijna rodzina. Wydaje się, że jedynie jej 13-letnia siostra Rabab potrafi dostrzec i zintegrować dwie twarze Souad, której coraz trudniej radzić sobie z własnymi pragnieniami i frustracjami... Egipska reżyserka Ayten Amin w swoim drugim filmie stawia pytania o tożsamość młodych kobiet z Afryki Północnej, ale i szerzej w kulturze islamskiej, rozdartych między tradycją a nowoczesnością, między własnymi potrzebami a oczekiwaniami społecznymi. Souad może w tym przypomnieć głośnego Mustanga (15. NH), ale i –wykorzystując motyw podróży w celu wypełnienia pustki – twórczość Wima Wendersa, który film współprodukował. (autor opisu: Adam Kruk)
Po obejrzeniu tego filmu będziecie chcieli rzucić wszystko i wyjechać do Włoch, aby w piemonckich górach zbierać trufle... Największą siłą przejmującego dokumentu Dwecka i Kershawa są bohaterowie – starsi panowie, którzy latami zbierali najcenniejszą, białą odmianę trufli i u schyłku życia nie wyobrażają sobie, że mogą robić coś innego. Truflarze zostają w pamięci także ze względu na psy, które towarzyszą im w poszukiwaniach rosnących głęboko w ziemi niezwykle cennych grzybów. Fantastycznie sfilmowane sceny ludzko-psiej zażyłości są zestawione z coraz bardziej inwazyjnym naporem sprzedawców, którzy wyrafinowaną sztukę zbierania trufli chcą sprowadzić do kapitalistycznego zysku, bez poszanowania wiekowej tradycji. Warto podkreślić, że producentem wykonawczym filmu został sam Luca Guadagnino. Truflarze mają w sobie wzruszającą lekkość jego Tamtych dni, tamtych nocy. Film znalazł się w programie Sundance oraz wielu innych festiwali m.in. w Cannes i Toronto. (autor opisu: Łukasz Knap)
Więcej szczegółów na nowehoryzonty.pl