English

Polskie kino narusza tabu. Esej Piotra Czerkawskiego

Piotr Czerkawski
1/08/18
Nina, reż. Olga Chajdas
Filmowe herstorie. 5 irańskich twórczyń kina, które musisz znać Rave to the grave. O "Beats" Briana Welsha

Czas skończyć z rytualnymi narzekaniami na konserwatyzm i zachowawczość polskiego kina. Rodzimi filmowcy sprawiają wrażenie jakby powoli odkrywali rozkosz towarzyszącą intelektualnej prowokacji, która może oburzać, zachwycać i prowokować namiętne spory. Na tegorocznych Nowych Horyzontach obejrzymy co najmniej kilka polskich filmów naruszających rozmaite tabu.

Z całą pewnością należy do tego grona Via Carpatia. Debiut Klary Kochańskiej - Bajon i Kaspra Bajona idzie pod prąd dominującym tendencjom zarówno pod względem poruszanych tematów, jak i metod tworzenia filmów. W obliczu trudności ze zdobyciem funduszy, młodzi reżyserzy - wraz z innymi członkami ekipy - postanowili sfinansować dużą część produkcji za własne pieniądze. Uzyskaną w ten sposób niezależność wykorzystali, by poruszyć wstydliwie nieobecny w polskim kinie temat kryzysu migracyjnego. Dzięki temu Via Carpatia działa jak wyrzut sumienia, boleśnie precyzyjne oskarżenie o bierność i obojętność na los Innego.

Via Carpatia, reż. Klara Kochańska, Kasper Bajon

Do - zaakcentowanego w filmie Kochańskiej i Bajona - przecięcia sfery prywatnej i politycznej dochodzi również w Ninie. Dzieło Olgi Chajdas ogląda się jak, oczekiwaną z utęsknieniem przez niemal pół wieku, odpowiedź na prowokacje Pasoliniego i Bunuela. Podobnie jak obaj wielcy mistrzowie, młoda reżyserka ośmiela się zanegować wartość mieszczańskiej stabilizacji i wskazać na istnienie alternatywnych dróg spełnienia. Traf chce, że w u Chajdas wiodą one do - pozbawionego pornograficznej ostentacji, ale i fałszywej pruderii - lesbijskiego romansu.

O tym, że jeśli w polskim kinie dzieje się właśnie jakaś obyczajowa rewolucja, ma ona kobiecą twarz, przekonuje nie tylko Nina. Do podobnych wniosków można dojść, gdy ogląda się Fugę Agnieszki Smoczyńskiej i 53 wojny Ewy Bukowskiej.

Pierwszy z tych filmów odważnie kwestionuje porządek nakładający na Polki obowiązek bycia wzorową żoną i matką. Drugi pozwala kobiecie wyjść z cienia sławniejszego partnera i pokazuje jak wielką cenę psychiczną płaci się za podporządkowanie życia ambicjom małżonka.

53 wojny, reż. Ewa Bukowska

Cieszy świadomość, że naturalną, młodzieńczą skłonność do buntu zdają się czasem podzielać klasycy. Jednym z nich jest Janusz Kondratiuk, który w autobiograficznym Jak pies z kotem opowiada o procesie umierania starszego brata - Andrzeja. Jak mówił w głośnym wywiadzie sam reżyser, do realizacji filmu popchnęło go poczucie, że "w polskim kinie dominuje naiwne i przesłodzone podejście do śmierci". U Kondratiuka odchodzenie z tego świata nie ma w sobie nic wzniosłego - pozostaje za to podszyte mieszanką goryczy i groteski rodem z późnych powieści Philipa Rotha. Wszystko to nie oznacza jednak, że w świecie "Jak pies…" brakuje miejsca na niełatwą, braterską czułość. Wbrew przekonaniom wielu konserwatystów, naruszanie tabu nie zawsze musi iść w parze z moralnym nihilizmem. Znacznie częściej służy przedstawieniu bardziej skomplikowanego obrazu świata, w którym piękno pozostaje w bezpośrednim związku z brzydotą.


Piotr Czerkawski

Krytyk filmowy, dziennikarz, doktorant Uniwersytetu Wrocławskiego (przygotowuje pracę o twórczości Erica Rohmera). Laureat Nagrody Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w kategorii "Krytyka filmowa". Stale współpracuje między z innymi z miesięcznikiem "KINO" i portalem Filmweb.pl. Od znanej polskiej reżyserski usłyszał o sobie "trochę szalony, ale w sumie w porządku".


czytaj także
Wywiad Powrót do listów w czasach Twittera. Rozmowa z Irene Lusztig 1/08/18
Wideoesej Wideoesej: A Joke by Ingmar Bergman 1/08/18
Program Béla Tarr o Hu Bo, reżyserze "Siedzącego słonia" 1/08/18
Wywiad Nanook of the North: abstrakcja spotyka moc przyrody 2/08/18

Newsletter

OK