Co stoi za sukcesem islandzkiego kina? Dlaczego kinematografia tego niewielkiego kraju cieszy się coraz większą popularnością, święcąc triumfy na światowych festiwalach? Zagadkę rozwiązuje dla Nowych Horyzontów Sebastian Jakub Konefał. W trakcie tegorocznego festiwalu zapraszamy na najciekawsze filmy z Islandii (i Norwegii) w sekcji Oslo/Reykjavik.
Na osiemnastej edycji festiwalu Nowe Horyzonty polska publiczność będzie miała przyjemność zapoznania się z najnowszymi produkcjami z ojczyzny Björk i Sigur Rós. Druga dekada XXI wieku to wyjątkowy czas dla islandzkiej kinematografii. Tylko w 2015 roku filmy z północnej wyspy zdobyły łącznie aż 103 nagrody, konkurując z produkcjami z całego świata na ponad 300 międzynarodowych festiwalach. Również kolejne lata dostarczają przykładów imponujących osiągnięć z tego, liczącego niewiele ponad trzysta tysięcy mieszkańców, kraju. Najnowsze filmy z Islandii zjednują sobie zagranicznych odbiorców sprawdzonym zestawem środków: specyficzną mieszanką nordyckiej melancholii (lub wręcz dramatycznego smutku) i czarnego humoru oraz różnymi formami wykorzystania charakterystycznych dla wyspiarzy z dalekiej północy metafor geograficznego i mentalnego odizolowania.
Wśród docenionych za granicą długometrażowych filmów fabularnych największą liczbą sukcesów artystycznych może się pochwalić uhonorowane aż 35 nagrodami i 19 nominacjami Serce z kamienia (Hjartasteinn, 2016) Guðmundura Arnara Guðmundssona. Fabuła tego, dobrze przyjętego także w Polsce, filmu skupia się na leniwym życiu islandzkiej prowincji i bólach dojrzewania, poruszając problem wciąż związany (także niekiedy w Islandii) z tabu społecznym dotyczącym homoseksualnej miłości. Obraz Guðmundssona, dzięki niespiesznej narracji i poetycko wykorzystującym naturalne światło zdjęciom norweskiego operatora Sturli Brandtha Grøvlena, ciekawie reinterpretuje nieco ograny już temat nostalgicznej opowieści o magii nastoletniej przyjaźni, subtelnie pogrywając z toposem trójkąta miłosnego.
Serce z kamienia, Hjartasteinn
Jednak najgłośniejszym dotąd dziełem filmowym z północnej wyspy są wyróżnione 22 nagrodami Barany. Islandzka opowieść (Hrútar, 2015) Grímura Hákonarsona. Uhonorowany m.in. w Cannes obraz powraca do wciąż bardzo popularnych w tamtejszej kulturze motywów pastoralnych, ukazując nieodłączne dla islandzkiego kina postacie twardych farmerów. W filmie Hákonarsona również wybrzmiewają sprawdzone już przez wcześniejszych twórców islandzkiego kina elementy. Gorzki, czarny humor wymieszano w nim z namysłem nad losami człowieka i sugestywnie zderzono z brutalnością sił natury. Historia długoletniego sporu pomiędzy dwójką braci, którzy jednoczą się w obliczu zagrożenia, została też dobrze odebrana w naszym kraju, gdzie obejrzało ją ponad pięćdziesiąt tysięcy widzów.
Sympatyczne portrety outsiderów odnajdziemy także w czwartym długometrażowym filmie Dagura Káriego, autora głośnego obrazu Noi albinoi z 2003 roku (wcielający się w głównego bohatera Tómas Lemarquis jest jednym z gości tegorocznych Nowych Horyzontów). W wyróżnionym 14 nagrodami Fusim (Fúsi, 2015) islandzki reżyser powraca po prawie sześciu latach milczenia do realiów życia na dalekiej Północy, bogatszy o doświadczenie zdobyte dzięki współpracy z przedstawicielami duńskiego i amerykańskiego systemu produkcji. Główny bohater filmu, brodaty i mieszkający z mamą Fusi, na pierwszy rzut oka wydaje się kolejnym ucieleśnieniem syndromu Piotrusia Pana, znanego między innymi z kreacji Hlynura Björna z filmowej adaptacji powieści 101 Reykjavík (2000) Baltasara Kormákura. Jednak Kári, już od początku filmu zwodzi widzów, co chwilę zmieniając tonację i zabiegi narracyjne swojego ostatniego dzieła, dzięki czemu unika stereotypów i klisz fabularnych, wirtuozersko bawiąc się oczekiwaniami odbiorców.
Noi Albinoi, reż. Dagur Kári
Kolejnym ważnym kinowym powrotem jest także obraz Rúnara Rúnarssona Wróble (Þrestir,2015). W swoim drugim pełnometrażowym dziele reżyser odszukuje bohatera krótkometrażowego filmu Dwa ptaszki (Smáfuglar, 2008). Stosując ascetyczną narrację Rúnarsson uważnie przygląda się procesom dojrzewania nastolatków na prowincji i powraca do konfliktu ojciec-syn, znanego z klasycznych islandzkich obrazów z lat 80. XX wieku, takich jak Ziemia i synowie (Land og synir, 1980) Ágústa Guðmundssona oraz Ojcowizna (Óðal feðranna,1980) Hrafna Gunnlaugssona. W najnowszym filmie reżysera nagrodzonego wcześniej m.in. w Cannes Wulkanu (Eldfjall, 2011) przyglądamy się zatem niełatwym próbom porozumienia dwóch, złączonych więzami krwi, lecz prawie zupełnie sobie obcych ludzi. Odnajdziemy tu także motywy związane z inicjacją seksualną. Podobnie jak późniejsze Serce z kamienia GuðmunduraGuðmundssona, Wróble są jednak przede wszystkim przenikliwym studium geograficznego i mentalnego wyizolowania, sugestywnie podkreślanym powolnymi jazdami kamery i pełnymi kontemplacyjnego wpatrzenia panoramami, ukazującymi majestat ascetyzmu islandzkiego krajobrazu.
Piętnastoma nagrodami i dziewięcioma nominacjami może się także pochwalić Hafsteinn Gunnar Sigurðsson, odznaczony nimi za swój trzeci w karierze film W cieniu drzewa (Undir trénu, 2017). Sigurðsson debiutował jako autor purnonsensowej "komedii drogi" Tak czy siak (Á annan veg, 2011). Konwencja kina o podróżowaniu i postać turysty to ważne elementy, wykorzystywane w wielu produkcjach z ojczyzny sag. Do najciekawszych należą m.in. nominowane do Oscara Dzieci natury (Börn náttúrunnar, 1991) i Zimny dreszcz (Á köldum klaka, 1995), "ojca współczesnej islandzkiej kinematografii", Friðrika Þóra Friðrikssona. Jednak twórca Tak czy siak nie wykorzystuje motywu samochodowej podróży, ani stereotypowych motywów dotyczących konfrontacji z kulturową obcością. Fabuła jego filmu opowiada bowiem o dwójce mężczyzn, malujących pasy na jedynej narodowej drodze, okalającej swoim zasięgiem całą wyspę, bardzo dyskretnie włączając w historię ich relacji elementy realizmu magicznego. I prawdopodobnie właśnie dzięki temu niekonwencjonalnemu podejściu osadzony w realiach lat osiemdziesiątych obraz Sigurðssona doczekał się nawet amerykańskiego re-make'u, pt. Droga przez Teksas (Prince Avalanche, 2013), wyreżyserowanego przez Davida Gordona Greena.
W cieniu drzewa, reż. Hafsteinn Gunnar Sigurðsson
W swoim najnowszym dziele zdolny Islandczyk wykorzystuje zaś znany już polskim widzom z Baranów motyw sąsiedzkiej kłótni. Tym razem jednak nie mamy do czynienia z waśnią rodzinną, lecz awanturą o rosnące na podwórku drzewo, która stanie się punktem zapalnym coraz bardziej eskalowanego konfliktu. Co ciekawe, film Sigurðssona powstał po części dzięki polskiemu wsparciu finansowemu a za zdjęcia do niego odpowiada ceniona w Europie i USA nasza rodzima operatorka, producentka i reżyserka Monika Lenczewska. Co więcej, jego alegoryczną wymowę można również odczytać jako nader uniwersalną metaforę - skłócone na śmierć i życie i niechcące słuchać argumentów drugiej strony frakcje zagniewanych znamy przecież także z własnego podwórka.
Wykorzystywanie podobnych motywów fabularnych i silnie osadzona w lokalnej tradycji powtarzalność ukazywania realiów życia w Islandii to jednak również zabiegi będące od pewnego czasu "solą w oku" najmłodszego pokolenia reżyserów i reżyserek. Jego przedstawiciele deklarują m.in. potrzebę kręcenia filmów gatunkowych, w których nie będziemy ciągle spotykać farmerów, outsiderów bądź dojrzewających nastolatków. Szczególnym zainteresowaniem zaczyna się cieszyć rzadko tworzony wcześniej w Islandii horror. Jednym z ciekawszych obrazów nakręconych w tej konwencji jest adaptacja powieści Pamiętam cię (Ég man þig) Yrsy Sigurdardóttir, wyreżyserowana w 2017 roku przez Óskara Thóra Axelssona. Axelsson swój pierwszy film długometrażowy, Zagrywkę czarnego (Svartur á leik, 2012),również stworzył w ramach kina gatunkowego, wykorzystując bardzo popularną w państwach nordyckich konwencję filmu kryminalnego.
Z kolei kobiece autorki z Islandii od kilku lat toczą batalię o wzmocnienie żeńskiej frakcji twórczyń lokalnego kina. I, co ważne, ich działania przynoszą coraz bardziej widoczne efekty. Wśród nich warto wymienić powstanie poruszającego temat migracji i odmienności kulturowej filmu I oddychaj normalnie (Andið eðlilega, 2018) Ísold Uggadóttir, który można obejrzeć na tegorocznych Nowych Horyzontach oraz zeszłoroczne premiery poruszających obrazów Guðrún Ragnarsdóttir i Ásy Helgi Hjörleifsdóttir. Wybitną przedstawicielką kobiecej duszy ojczyzny sag była też zmarła dwa lata temu, nieodżałowana Solveig Aspach. Autorka ta tworzyła swoje filmy w Islandii i we Francji. Transnarodową emanacją jej talentu jest kinowa trylogia, w której pojawia się charyzmatyczna, handlująca marihuaną poetka Anna. Cykl składa się z obrazów Zaraz wracam (Skrapp út, 2008), Królowa Montreuil (Queen of Montreuil, 2012) i zmontowanego już po jej śmierci Efektu wody (L'effet aquatique, 2016).
Czas pokaże, czy młodsze artystki i kolejni twórcy, wychowani w coraz bardziej zglobalizowanym i obleganym obecnie przez turystów kraju, będą nadal w interesujący sposób opowiadać o swojej dynamicznie zmieniającej się ojczyźnie. Dobrym probierzem tematycznych trendów i poetyk eksplorowanych w najnowszym kinie islandzkim jest zaś z całą pewnością przegląd najnowszego kina z Islandii, organizowany w ramach tegorocznej edycji wrocławskich Nowych Horyzontów.
Sebastian Jakub Konefał
(Tekst jest przeredagowaną i uaktualnioną wersją ostatniego rozdziału z książki Kino Islandii: Tradycja i Nowoczesność, opublikowanej w 2016 roku przez gdańskie Wydawnictwo w Podwórku).
***
Sekcja Oslo/Reykjavik powstała we współpracy z Ministerstwem Inwestycji i Rozwoju, koordynującym w Polsce wykorzystanie Funduszy norweskich i EOG (Europejskiego Obszaru Gospodarczego), pochodzących z Islandii, Liechtensteinu i Norwegii.
Autor książek "Corpus Futuri: Literackie i filmowe wizerunki postludzi" (Gdańsk 2013) i "Kino Islandii. Tradycja i ponowoczesność" (Gdańsk 2016), redaktor naukowy monograficznego numeru czasopisma "Panoptikum" pt. "Mapowanie Północy". Zorganizował kilka przeglądów kina islandzkiego w Polsce oraz spędził trochę czasu na stypendiach naukowych w Reykjaviku, Trondheim i Tromsø. Lubi psy, góry i gry komputerowe.