English

Romans w kałuży błota ["Piękny kraj"]

Piotr Czerkawski
8/08/17
Kobiety cierpią bardziej [rozmowa z Rayhaną] Pozwolić sobie na utratę kontroli [rozmowa z Xarah Dion]

Krytycy filmowi jakiś czas temu ochrzcili debiut Francisa Lee brytyjską odpowiedzią na "Tajemnicę Brokeback Mountain". Brzmi efektownie, ale to tylko część prawdy. Chcąc być bardziej precyzyjnym, należałoby powiedzieć, że „Piękny kraj” wygląda jak "Brokeback Mountain" wyreżyserowane przez Gregga Arakiego. Brytyjski film stanowi bowiem jedyną w swoim rodzaju mieszankę romantycznej ckliwości i kampowego poczucia humoru.

Polski tytuł (w oryginale "God’s Own Country") "Pięknego kraju" powinien spodobać się reżyserowi, gdyż uwypukla zamierzoną przez niego ironię. Przestrzenie hrabstwa Yorkshire, w których toczy się akcja filmu, w brytyjskiej kulturze funkcjonują jako synonim sielskiej, idyllicznej prowincji. Lee z nieukrywaną satysfakcją burzy ten stereotypowy wizerunek i oblewa ekranowy świat miksturą złożoną z błota, deszczu i gnoju. Reżyser pozostaje równie bezkompromisowy, gdy przychodzi do opisu codziennego życia lokalnej społeczności. Jako że akcja toczy się w środowisku farmerów, "Piękny kraj" obfituje w sekwencje przyjmowania zwierzęcych porodów bądź pozbawiania życia osobników przeznaczonych na hodowlę. Nie trzeba przy tym dodawać, że mając do wyboru pokazanie newralgicznych scen w planie ogólnym bądź w zbliżeniu, Lee zdecydowanie częściej sięga po to drugie rozwiązanie.

Na całe szczęście Lee wybiera znacznie mniej oczywistą drogę. Pojawiający się w filmie komizm nie jest szyderczy, lecz pełen wyrozumiałości wobec bohaterów, którzy nie wiedzą, do jakiego stopnia mogą zaufać sobie nawzajem.

W tak urządzonym świecie "Pięknego kraju" nawet homoseksualne skłonności nie zwalniają mężczyzny z obowiązku bycia macho. Młody Johnny Saxby pozornie wciela się w tę rolę w sposób bardzo przekonujący. Przesadna brutalność, jaką demonstruje w sytuacjach erotycznych, wespół z niepohamowanym pociągiem do alkoholu pozwalają jednak dopatrywać się w jego postawie pewnego pęknięcia. Trop ten przybiera na sile, gdy w otoczeniu Johnny’ego pojawia się przystojny robotnik z Rumunii.

Nawiązująca się między dwoma mężczyznami quasi-romantyczna więź mogłaby służyć efektownej kompromitacji samczych zapędów Saxby’ego. Na całe szczęście Lee wybiera znacznie mniej oczywistą drogę. Pojawiający się w filmie komizm nie jest szyderczy, lecz pełen wyrozumiałości wobec bohaterów, którzy nie wiedzą, do jakiego stopnia mogą zaufać sobie nawzajem. W ten sposób "Piękny kraj", podobnie jak choćby "Moonlight" Barry’ego Jenkinsa, okazuje się przejmującą opowieścią o lęku przed bliskością. Zgodnie z logiką bohaterów otwarcie się przed drugim człowiekiem przynosi emocjonalne korzyści, lecz odbiera poczucie bezpieczeństwa, gwarantowane przez wierność wystudiowanej pozie. W przewrotnym filmie Lee gotowość na homoseksualny romans stanowi najważniejszy sprawdzian męstwa i odwagi.

Piotr Czerkawski

 

"Piękny kraj"

 


Piotr Czerkawski

Krytyk filmowy, dziennikarz, doktorant Uniwersytetu Wrocławskiego (przygotowuje pracę o twórczości Erica Rohmera). Laureat Nagrody Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w kategorii "Krytyka filmowa". Stale współpracuje między z innymi z miesięcznikiem "KINO" i portalem Filmweb.pl. Od znanej polskiej reżyserski usłyszał o sobie "trochę szalony, ale w sumie w porządku".


czytaj także
Wywiad Zmiana perspektywy [rozmowa z Michelem Lipkesem] 8/08/17
Wywiad Potrzebujemy terapii dla całego narodu [rozmowa z Piotrem Stasikiem] 8/08/17
Relacja KRONIKA 04 T-Mobile Nowe Horyzonty - sceny wybrane 8/08/17
Wywiad Turyści i tubylcy [rozmowa z Mateuszem Romaszkanem] 8/08/17

Newsletter

OK